Wiele lat temu mój syn wcielił się w postać jednego z królów w jasełkach przygotowywanych w przedszkolu.
Był królem Baltazarem. Szatę Baltazarkowi zaprojektowałam sama. Całą rodziną uczestniczylimy w przedstawieniu i podobnie jak inni rodzice pękaliśmy z dumy i zachwytu. Było to jedyne w życiu mego syna nieziemskie wcielenie.
Musiałam coś pobielić. To jest skrzynka na akcesoria malarskie, obok, pomalowane na biało i przygotowane do schabby, szuflady. Szuflady przyjechały z Zakopanego i długo czekały na tę chwilę. Są na razie pociągnięte czarną farbą i świecą. Czeka je malowanie i przecieranie. Rodzina skrzeczy, że bałagan w kuchni- to dziś moja pracownia- więc odkładam zakończenie na jutro. Sobota i będę mogła podziałać przy naturalnym świetle od rana. Już się cieszę!
Przy okazji lampa dostała towarzystwo: białą kasetkę na
" wszystko i nic" oraz odnowione ptaszory z pobielonymi
piórkami.
Krzesło doczekało się nowej szaty. Stary rupieć komunistyczny w nowym wcieleniu prezentuje się nieźle. Malowanie rozpoczęte...
Po tak męczących chwilach czas na zasłużony odpoczynek pracowitej pszczółki:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz